poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 23 - Kłamstwa


Brązowooka patrzyła na przyjaciela z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony była szczęśliwa że żyje, a z drugiej strony chciała go rozszarpać, co Harry chyba zobaczył.
- Co ty chcesz zrobić? - zapytała z obawą Hermiona, gdy ten ponownie wyciągnął różdżkę.
- Rzucam zaklęcie maskujące, bo chce powiedzieć ci coś ważnego - odpowiedział tylko i machnął różdżką w górę. - No to teraz możemy siadać - stwierdził i wyczarował koc.
- Wiesz , że chcę cię rozszarpać? - zapytała zła Hermiona.
- Tak, wiem, ale nim to zrobisz wysłuchaj mnie.
- No to mów - odburknęła szatynka.
- Musiałem tak postąpić, musiałem zabić w sobie cząstkę Salazara. Jesteś mądra, więc zrozumiesz o co chodzi. - Zamyślił się na chwilę. - Według mnie lepiej dla was i dla waszego bezpieczeństwa, że rzekomo nie żyję.
- Lepiej?! - Hermiona nie wytrzymała. - A dla kogo niby jest lepiej? Dla Ginny, dzieci? Dla twoich rodziców? Dla mnie i reszty? - Brązowowłosa była na skraju wybuchu. - Po co do cholery te kłamstwa, Harry?
- Jak już ci mówiłem, Hermiono, Salazar myśli że nie żyję, czyli nie ma dla niego sensu dybanie na wasze życie na razie, a ja powoli zbieram siły na walkę z nim i ponowne uwolnienie świata od czarnoksiężnika. - Kończąc zdanie uśmiechnął się z ironią.
- Harry... ale dlaczego ty mordujesz? - Tutaj Hermiona już spytała dość łagodnie.
- Hm... jest to pewnego rodzaju odwet za to, co zrobili mi wszyscy śmierciożercy oraz poplecznicy Salazara. - Potter mówiąc to patrzył przed siebie z pustką w oczach.
- Ale Harry, my jesteśmy bezpieczni tylko wtedy, gdy ty jesteś z nami. - Hermiona podeszła powoli do przyjaciela i położyła mu dłoń na ramieniu. - Wróć do domu, wszyscy cię potrzebujemy, a szczególnie Ginny i dzieci... Nawet nie wiesz jak źle jest z nią.
- Ale jak ja mam wrócić? I zepsuje to cały plan - stwierdził rozżalony Potter.
- Ale nikt nie musi wiedzieć że tam jesteś - odpowiedziała Hermiona.
- Może i to jest jakiś plan, a jak tam u reszty, u Jamesa i Remusa? – zapytał, gdy patrzył na dzieci.
- A skąd wiesz że to Syriusz? - zdziwiła się.
- Hermionko, to się czuje - odpowiedział brunet, uśmiechając się.
- Czują brak twojej obecności, nawet Syriusz marudził, gdy z nim spacerowałam, a teraz popatrz, nic nie robi tylko patrzy na ciebie - uśmiechnęła się Hermiona. - To jak, Harry, wrócisz teraz ze mną do domu?
- Tak, wrócę, ale muszę jeszcze skoczyć w jedno miejsce. Idźcie do domu, a ja tam przyjdę - odpowiedział Potter i deportował się, całując jeszcze przedtem syna w czoło.
Hermiona wchodziła właśnie do domu, gdzie czekali wszyscy. Nawet Ginny siedziała na kanapie trzymając dzieci na kolanach.
- Co takiego chciałaś nam powiedzieć? - zapytał rogacz podejrzliwie.
- Spotkałam dziś pewną osobę i myślę, że spodoba wam się jego towarzystwo – odpowiedziała, wyjmując małego Syriusza z wózka.
- Kogo? - dociekał Ron.
- Tego się dowiecie w swoim czasie, ma przybyć do nas niedługo - odpowiedziała Hermiona, nosząc marudzące dziecko.
- Daj mi go - odpowiedziała Ginny. - No daj - uśmiechnęła się do Syriusza, gdy wylądował u niej na kolanach. – Cześć, malutki, byłeś na spacerze z ciocią? – zaszczebiotała.
U wszystkich pojawił się uśmiech na twarzach. Ginny widocznie wychodziła z dołka.

W tym samym czasie...

- W co ja się pakuję. Znowu tam wrócę? Zamieszam im w głowie. - Potter bił się z myślami. - Ale w sumie z drugiej strony? Co mi szkodzi, może faktycznie bezpieczni są przy mnie, nikt nie będzie wiedział że tam jestem, tak samo nie dowiedzą się, że to ja jestem tym człowiekiem w masce, a jedyny problem który mi pozostał to Salazar. Z nim już będzie tylko z górki - mówił sam do siebie przekonując się do tego pomysłu.
- Ludzie, wracam - uśmiechnął się sam do siebie.
Deportował się pod dom w dolinie Godryka. Jak on tu dawno nie był... Wziął głęboki wdech i zadzwonił do drzwi.
- Ja otworzę - usłyszał głos Ginny, a na sam ten głos zrobiło mu się ciepło na sercu. – Na Merlina - wydukała tylko rudowłosa, gdy otworzyła drzwi.
Stali i patrzyli na siebie.
- Mój Boże, Harry! - wykrzyczała Ginny i uwiesiła mu się na szyi.
- Ginny, co się dzieje - do korytarza wpadł zdyszany james - Matko jedyna, to ty?
- Tak, tato, to ja - powiedział chłopak, patrząc ojcu prosto w oczy.
- Synu - wyszeptał Potter i uwiesił mu się na szyi.
Wprowadził go do salonu, gdzie siedzieli wszyscy. Lily, gdy zobaczyła kto wszedł, upuściła wszystkie talerze które miała w rękach.
- Harry, synku - wyszeptała i zalała się łzami.
Po przywitaniu i obcałowywaniu Harry’ego, ten udał się z Ginny uśpić synów do sypialni.
- Jak dobrze że jesteś - wyszeptała Ginny, przytulając się do męża. - Nie chciałabym cię ponownie stracić.
- Nie stracisz, już zawszę będę przy tobie - obiecał jej. – Ej, ej, panno Potter. - Na to stwierdzenie Ginny zaśmiała się i rozpromieniły jej się oczy. - Proszę zostawić me guziki, na dole czekają na nas osoby starsze, którym muszę dużo powiedzieć. Do tej rozmowy wrócimy wieczoremm gdy wszyscy nas opuszczą - dodał szeptem, na co dziewczyna zaśmiała się.
Zeszli do salonu trzymając się za ręce.
- Muszę chyba wam coś wyjaśnić - stwierdził Potter, a oni pokiwali mu głową. - Otóż żeby pozbyć się cząstki Salazara ze swojego ciała, musiałem wystrzelić w siebie Avadą. - Rozszerzyli oczy na to, co im mówił. - Byłem pewny, że tego nie przeżyje, jednak okazało się inaczej, los ponownie pozwolił mi wrócić.
- Ale teraz już nigdzie się nie wybierasz - zapytała szybko Ginny prosto z mostu, siedząc u niego wygodnie na kolanach.
- Nie, ale nie mogę też wychodzić, bo wszyscy myślą że nie żyję i tak niech zostanie do czasu ostatecznej walki, rozumiecie?
- Czyli będziesz cały czas tu w domu siedział? - zapytała Lily.
- Tak, na to wychodzi - odpowiedział z przekąsem.
- Mi i dzieciakom pasuje - uradowała się Ginny, na co wszyscy zaśmiali się.
- A Harry, wiesz coś o tym człowieku w masce? Jest tak samo dobry jak ty - zaciekawił się Ron.
- Tak, znam go, on zawsze będzie po naszej stronie – odpowiedział, patrząc znacząco na Hermionę i kiwając lekko głową, by nic nie mówiła.
- Ale skąd ta pewność? - Do rozmowy włączył się łapa.
- Hmm, sam go uczyłem.
- A mnie to nie chciałeś nauczyć - oburzyła się Ginny.
- Nadrobimy, nadrobimy, wszystkim wam pomogę jeśli chcecie.
- Jasne że chcemy, będę najlepszym aurorem w kraju - uradował się Ron.
Wreszcie wszyscy porozchodzili się do domów. W kuchni została tylko Ginny, która przygotowywała kolacje.
- Harry, możesz tu na chwilkę przyjść? - zawołała go.
- Co się stało? - Potter przyszedł do kuchni.
- A nic, tak chciałam. żebyś ze mną posiedział.
- No wiesz? Tak marnować mój cenny czas? - Chłopak zapytał oburzony, po czym zaśmiał się, gdy zobaczył zarumieniony wyraz twarzy Ginny. – Jasne, że z tobą posiedzę, bo i tak miałem już schodzić, bo małolaty już śpią.
- A co dobrego na kolacje?
- Zrobiłam naleśniki z czekoladą, te, które lubisz. - Ginny uśmiechnęła się do Pottera. - Ale ty jutro robisz śniadanie - zastrzegła.
- No chyba sobie kpisz - zaśmiał się. – Mmm... pysznie wyglądają - samym wyglądem mógł się rozkoszować. Głupie naleśniki, a tyle radości dają – pomyślał.
Po skończonej kolacji udali się do salonu, by w spokoju posiedzieć razem. Nagle do ich uszu dobiegł płacz dziecka.
- Harry, to Jim, on zawsze budzi się pierwszy, możesz? - zapytała Ginny, robiąc maślane oczka.
- No dobrze, ale w środku nocy idziesz ty - zaśmiał się chłopak i wystawił język w stronę ukochanej, po czym uchylił się przed lecącym kapciem w jej stronę.
- Boże, czy te dzieci muszą budzić się razem? Co jeden zasnął, to drugi się budził i tak w kółko. To się w głowie nie mieści. - Potter opadł na kanapę obok Ginny. - Weź się posuń - popchnął lekko rudowłosą na drugi bok, gdyż sam chciał się położyć.
- Ej, Potter, nie pozwalaj sobie. - Ginny udała, że się obraża. Brunet bardzo szybko wykorzystał ten moment.
- Czy pani pamięta jak się umawialiśmy? Że skończymy naszą rozmowę gdy wszyscy pójdą już do siebie, a dzieci będą spały – przypomniał jej zielonooki, powoli zbliżając się do Ginny.
Wiedzieli, że reszta „rozmowy” odbędzie się na górze...

Mike

2 komentarze:

  1. AR!!! Ubóstwiam to przez duże ,,U''!!
    Kocham, Loffciam itp.!
    Tak czy siak rozdział boski, nie złapałam błędów więc jest gites xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Harry wrócił do domu, ale oby nikt nie wygadał się o Harrym, że ten żyje bo wystarczy tylko zwykła rozmowa i obok osoba niepowołana...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń