Rano Harry
i Ginny mieli duży problem ze wstaniem, ponieważ dzieci dawały im w kość całą
noc, a gdy wreszcie zasnęły zaczęło już świtać. Jednak Harry’emu to nie
przeszkodziło, gorzej było z Ginny, która krzątała się po domu od samego rana.
- Harry, wstawaj – zawołała
Ginny, wpadając do sypialni. - Zaraz mamy być u mamy na obiedzie i... - Jednak
widok, który tam zobaczyła, rozmiękczył ją. Potter leżał na łóżku, razem ze
swoimi dziećmi i patrzył w nie jak w obrazek, nawet nie zauważając, że Ginny
weszła.
- O, kochanie, już wstaje, daj mi
chwilkę.
- Dobrze, dobrze. - Ginny nie
mogła krzyczeć na Wybrańca.
Po wygramoleniu się z domu, udali
się do Doliny Godryka
- Dzieci, wreszcie jesteście –
rzekła z uśmiechem pani Weasley. - Jak tam moje chłopaczki? - Molly zaglądała
do wózka z maślanymi oczkami - Dały w kość?
- I to jak - mruknął Harry,
wchodząc do kuchni i witając się ze wszystkimi. - Muszę potem z wami pogadać. -
Tu spojrzał na Rona i Hermionę, a ci kiwnęli głowami.
Po zjedzonym posiłku, Święta
Trójca z Hogwartu udała się do ogrodu, by tam spokojnie porozmawiać.
- O czym chciałeś z nami pogadać?
- zapytała Hermiona, gdy wygodnie rozsiedli się na kocu.
- Właściwie chciałem wam coś
pokazać - powiedział Potter i wyciągnął starą księgę zza pazuchy.
- Co to za książka? – zadał
pytanie Ron, który widocznie liczył na jakąś większą bombę.
- Harry – zaczęła dziewczyna
podejrzliwie. - Czy to jest starożytna księga mądrości zza światu? - zapytała
Hermiona z wielkimi oczyma.
Potter potwierdził kiwnięciem
głowy.
- Właśnie po to byłem ostatnio.
Wiem, że trzeba ją otworzyć w mowie węży, ale potrzeba mi twojego sprytu, Ron.
- Tu wskazał na rudzielca, który uniósł dumnie głowę, na co zachichotali. - I
twojej inteligencji, Hermi. - Ta kiwnęła głową. - Podobno jest tu zapisana
zagadka, odnośnie jednego z założycieli Hogwartu, który ma powrócić by siać
terror, czyli...
- Slytherina - powiedzieli razem.
- No to zaczynaj, Harry -
ponaglił go Ron, zacierając ręce.
- No okay – westchnął i przełknął
głośno ślinę. Wpatrywał się w książkę, mrużąc oczy. - Otwórz się -
wysyczał w języku węży, a księga rozsunęła się. Z jej środka można było
dosłyszeć głos.
To co nie odkryte, odkryć może
tylko jeden, ten, który sam zatrzymał tego, który zasiewał terror w świecie.
A połączony on był więzami z
jednym z najstarszych magów. Owy Wybraniec znów dźwignie na swe barki
odpowiedzialność, jednak z nową siłą, która zmotywuje go do walki.
Odpowiedzi na wszystko, czego
owy wybraniec potrzebuje, znajdzie tam, gdzie to wszystko się zaczęło, gdzie
terror przeszedł na wyższy poziom, a bliska jemu osoba prawie oddała życie.
Tam, gdzie żył potwór, tam, gdzie wykazał się odwagą po raz drugi, zgliszcza
potwora mogą mu jedynie pomóc.
Tam znajdzie on odpowiedź na
wszystkie swoje pytania.
- Za dużo to my się nie
dowiedzieliśmy. Strasznie nie wyraźnie było mówione - stwierdził Ron, marszcząc
brwi.
- Nie można tego zrozumieć,
ponieważ księga jest strasznie stara, Ron, strony są już bardzo słabe. Ciekawi
mnie tylko co to może oznaczać - Hermiona główkowała.
- Hm... pomyślmy gdzie, kiedy
Harry po raz drugi wykazał się odwagą? - zaczęła Granger.
- Hmm... wychodzi na to, że w
drugiej klasie - podpowiedział jej Ron.
- "Bliska jemu osoba prawie
oddała życie" - powtarzała Hermiona. – Harry, chyba wiem! - podekscytowała
się dziewczyna.
- Komnata tajemnic! - skończył za
nią Potter w pośpiechu. - Muszę się tam udać jak najszybciej, chodźcie. -
Brunet wstał i popędził w stronę Nory, a za nim ruszyła dwójka przyjaciół.
Wpadli do domu jak burza. Potter
wysapał tylko:
- Muszę spadać, Ginny, zostań tu
póki nie wrócę. - I deportował się.
- Gdzie on polazł?! - Ginny
patrzyła to na Rona, to Hermionę.
- Odnalazł coś na Salazara.
Spokojnie, nic mu nie będzie - dodała od razu Hermiona.
- Ale gdzie?! Co, jak i po co?! I
czemu poszedł sam?! - Łapa wyglądał na skołowanego i zdenerwowanego.
- Poszedł do Hogwartu. Gdzie?
Tego nie wiemy - skłamała Hermiona.
- Ale jesteśmy pewni, że nic mu
nie będzie - dodał Ron.
Potter udał się do domu po swoją
miotłę, odłożył książkę do schowka i deportował się do Zakazanego Lasu.
Przeszedł szybko przez bramę i udał się do łazienki Jęczącej Marty.
- Otwórz się – wysyczał.
Wrota otwarły się przed Potterem,
który nie zastawiając się długo, wskoczył do środka. Doszedł do bramy, która
otwierała wejście do Komnaty Tajemnic.
- Otwórz się - ponownie wysyczał,
tym razem w stronę bramy.
Przekroczył próg i wstąpił.
Wszedł do komnaty, gdzie to wszystko się zaczęło. To tutaj pierwszy raz spotkał
się z aż tak czarną magią. To tutaj pierwszy raz martwił się o Ginny. Co prawda
jeszcze jako o siostrę najlepszego przyjaciela, ale jednak się martwił.
I co teraz? - pomyślał Potter,
gdy stał obok ciała, a raczej resztek bazyliszka. Rozglądał się po wielkiej
sali za czymś, co przykuje jego uwagę. Wreszcie zobaczył wielki znak
"S", taki sam, jak za chatką Hagrida i w sypialni na szkoleniu. Nie
zastanawiając się podszedł to znaku i wysyczał.
- Jestem tym, który pokonał
dziedzica. Wróciłem tu, by poszukać rzeczy o Salazarze.
Nagle nie wiadomo skąd w jego stronę
wyleciał wielki wąż, który po prostu wciągnął go do środka.
- O kuźwa, mój łeb, gdzie ja
jestem? - dziwił się Potter, rozglądając się po wielkiej marmurowej, komnacie.
- O cholera co to za biblioteka?
Potter powoli przechodził wzdłuż
półek, na których były rożne księgi. Zaintrygowała go szczególnie jedna
pojedyncza szafka, która jako jedyna była zamknięta.
- Co to jest?! - dziwił się
Harry.
Szafka stała jak zaklęta, nie
reagowała na zaklęcia, mowę węży. Po prostu stała, a w niej był jeden mały
notatnik, który, jak zdawało się Potterowi, był ważny. Po prostu to czuł.
- Nosz cholera jasna, otwieraj
się ty stara szafo – Młody mężczyzna mocnym kopniakiem potraktował drzwi szafki
z których o dziwo... wyleciała szyba. - No to trzeba było tak od razu! - Potter
wpatrywał się w szafkę z głupią miną.
Niczego się nie spodziewając,
otworzył pamiętnik, który po prostu go wciągnął...
Został przeniesiony do jakiegoś
lasu, gdy nagle dobiegł go krzyk.
-Haarryyy! - Do drzewa przywiązana była Hermiona.
-Haarryyy! - Do drzewa przywiązana była Hermiona.
- Hermiona - wykrzyczał Potter i
podbiegł do niej ze zgrozą stwierdzając, że nie ma różdżki. Na szczęście umiał
on magię bezróżdżkową. - Reducto – pomyślał, lecz nie podziałało, jeszcze raz i
jeszcze raz, nie działa...
- Potter! - Dobiegł go głos za plecami, o dziwo nie
był to Salazara... a Godryka Gryfindora.
- Co tu się do cholery dzieje! -
wysapał Harry.
- Jesteś gotów oddać życie za tą
szlamę? - zapytał Godryk, przybliżając się do nich.
- Nie mów tak o niej! – wrzasnął
nieźle wkurzony chłopak.
- Ponawiam pytanie, jesteś gotowy
oddać za nią życie?
- Tak - odpowiedział pewnie
Potter.
- No więc stawaj, wyprostuj się,
przyjmij godnie śmierć - powiedział Godryk, podnosząc różdżkę
- Harry, nieee! - prosiła
Hermiona ze łzami w oczach.
- No już, Godryk, pokaż co
potrafisz - odpowiedział Potter, nagle w jego ręku pojawiła się różdżka.
Wybraniec od razu przeszedł do ofensywy.
- Inmulicorpis! Sinnotecto! -
wykrzykiwał Potter.
- Pilaignis! - Wielka kula
poleciała w stronę wiecznie rozczochranego bruneta.
- Aquascutus! - Harry wyczarował
wodną tarczę.
- DOŚĆ - wrzasnął Godryk i
machnięciem ręki przeniósł ich do komnaty, w której Harry ponownie nie miał
różdżki.
- Co tu się do cholery dzieje i
gdzie jest Hermiona?! - wykrzyczał Potter.
- Spokojnie, to była tylko
iluzja, był to test, który miał na celu sprawdzenie twojej osoby, czy jesteś
gotowy oddać ponownie życie za drugą osobę.
- Tak, i co?! Przeszedłem test?!
Jesteś wreszcie z siebie zadowolony?! Chciałem dowiedzieć się coś o Salazarze i
co?! Gówno wiem! - wykrzykiwał zdenerwowany Potter.
- Właśnie chciałem ci coś
przedstawić – rzekł starszy mag. - Oto księga starożytności, masz w niej
zapisane ważne informacje dotyczące Salazara i ciebie. Tak, ciebie - powtórzył
Godryk, gdy Potter zrobił wielkie oczy.
Harry wziął do ręki księgę i
zaczął czytać, aż w pewnym momencie popatrzył na Gryfindora z niedowierzaniem w
oczach.
- Nie... to niemożliwe... – wyszeptał, gwałtownie blednąc.
Mike
- Nie... to niemożliwe... – wyszeptał, gwałtownie blednąc.
Mike
Kur*a! Że niby co niemożliwe!?
OdpowiedzUsuńJak można kończyć w takim momencie!?
A tak po za moją wściekłością to bosko.
No ale jak w takim momencie się pytam!?
W zupelnosci sie z toba zgadzam !!!
UsuńNie mozna konczyc w takim momencie!!Ludzie, ktorzy to czytaja, czekaja z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial !!
A tak poza tym to super itp. i itd.
Nie bede zanudzac ;)
macie blond
OdpowiedzUsuńPo wygramoleniu się z domu, udali się
do Doliny Godryka ... a potem
Brunet wstał i
popędził w stronę Nory, a za nim ruszyła
dwójka przyjaciół.
Kuźwa co jest niemożliwe co?
OdpowiedzUsuńNo spowiadać mi się tu xD
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Ginny rozczulona widokiem Harrego z dziećmi, co niemożliwe? czyżby byl też potomkiem Slytherina...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia