poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 18 – Zagadki


            Rano Harry i Ginny mieli duży problem ze wstaniem, ponieważ dzieci dawały im w kość całą noc, a gdy wreszcie zasnęły zaczęło już świtać. Jednak Harry’emu to nie przeszkodziło, gorzej było z Ginny, która krzątała się po domu od samego rana.
- Harry, wstawaj – zawołała Ginny, wpadając do sypialni. - Zaraz mamy być u mamy na obiedzie i... - Jednak widok, który tam zobaczyła, rozmiękczył ją. Potter leżał na łóżku, razem ze swoimi dziećmi i patrzył w nie jak w obrazek, nawet nie zauważając, że Ginny weszła.
- O, kochanie, już wstaje, daj mi chwilkę.
- Dobrze, dobrze. - Ginny nie mogła krzyczeć na Wybrańca.
Po wygramoleniu się z domu, udali się do Doliny Godryka
- Dzieci, wreszcie jesteście – rzekła z uśmiechem pani Weasley. - Jak tam moje chłopaczki? - Molly zaglądała do wózka z maślanymi oczkami - Dały w kość?
- I to jak - mruknął Harry, wchodząc do kuchni i witając się ze wszystkimi. - Muszę potem z wami pogadać. - Tu spojrzał na Rona i Hermionę, a ci kiwnęli głowami.
Po zjedzonym posiłku, Święta Trójca z Hogwartu udała się do ogrodu, by tam spokojnie porozmawiać.
- O czym chciałeś z nami pogadać? - zapytała Hermiona, gdy wygodnie rozsiedli się na kocu.
- Właściwie chciałem wam coś pokazać - powiedział Potter i wyciągnął starą księgę zza pazuchy.
- Co to za książka? – zadał pytanie Ron, który widocznie liczył na jakąś większą bombę.
- Harry – zaczęła dziewczyna podejrzliwie. - Czy to jest starożytna księga mądrości zza światu? - zapytała Hermiona z wielkimi oczyma.
Potter potwierdził kiwnięciem głowy.
- Właśnie po to byłem ostatnio. Wiem, że trzeba ją otworzyć w mowie węży, ale potrzeba mi twojego sprytu, Ron. - Tu wskazał na rudzielca, który uniósł dumnie głowę, na co zachichotali. - I twojej inteligencji, Hermi. - Ta kiwnęła głową. - Podobno jest tu zapisana zagadka, odnośnie jednego z założycieli Hogwartu, który ma powrócić by siać terror, czyli...
- Slytherina - powiedzieli razem.
- No to zaczynaj, Harry - ponaglił go Ron, zacierając ręce.
- No okay – westchnął i przełknął głośno ślinę. Wpatrywał się w książkę, mrużąc oczy. - Otwórz się - wysyczał w języku węży, a księga rozsunęła się. Z jej środka można było dosłyszeć głos.

To co nie odkryte, odkryć może tylko jeden, ten, który sam zatrzymał tego, który zasiewał terror w świecie.
A połączony on był więzami z jednym z najstarszych magów. Owy Wybraniec znów dźwignie na swe barki odpowiedzialność, jednak z nową siłą, która zmotywuje go do walki.
Odpowiedzi na wszystko, czego owy wybraniec potrzebuje, znajdzie tam, gdzie to wszystko się zaczęło, gdzie terror przeszedł na wyższy poziom, a bliska jemu osoba prawie oddała życie. Tam, gdzie żył potwór, tam, gdzie wykazał się odwagą po raz drugi, zgliszcza potwora mogą mu jedynie pomóc.
Tam znajdzie on odpowiedź na wszystkie swoje pytania.

- Za dużo to my się nie dowiedzieliśmy. Strasznie nie wyraźnie było mówione - stwierdził Ron, marszcząc brwi.
- Nie można tego zrozumieć, ponieważ księga jest strasznie stara, Ron, strony są już bardzo słabe. Ciekawi mnie tylko co to może oznaczać - Hermiona główkowała.
- Hm... pomyślmy gdzie, kiedy Harry po raz drugi wykazał się odwagą? - zaczęła Granger.
- Hmm... wychodzi na to, że w drugiej klasie - podpowiedział jej Ron.
- "Bliska jemu osoba prawie oddała życie" - powtarzała Hermiona. – Harry, chyba wiem! - podekscytowała się dziewczyna.
- Komnata tajemnic! - skończył za nią Potter w pośpiechu. - Muszę się tam udać jak najszybciej, chodźcie. - Brunet wstał i popędził w stronę Nory, a za nim ruszyła dwójka przyjaciół.
Wpadli do domu jak burza. Potter wysapał tylko:
- Muszę spadać, Ginny, zostań tu póki nie wrócę. - I deportował się.
- Gdzie on polazł?! - Ginny patrzyła to na Rona, to Hermionę.
- Odnalazł coś na Salazara. Spokojnie, nic mu nie będzie - dodała od razu Hermiona.
- Ale gdzie?! Co, jak i po co?! I czemu poszedł sam?! - Łapa wyglądał na skołowanego i zdenerwowanego.
- Poszedł do Hogwartu. Gdzie? Tego nie wiemy - skłamała Hermiona.
- Ale jesteśmy pewni, że nic mu nie będzie - dodał Ron.
Potter udał się do domu po swoją miotłę, odłożył książkę do schowka i deportował się do Zakazanego Lasu. Przeszedł szybko przez bramę i udał się do łazienki Jęczącej Marty.
- Otwórz się – wysyczał.
Wrota otwarły się przed Potterem, który nie zastawiając się długo, wskoczył do środka. Doszedł do bramy, która otwierała wejście do Komnaty Tajemnic.
- Otwórz się - ponownie wysyczał, tym razem w stronę bramy.
Przekroczył próg i wstąpił. Wszedł do komnaty, gdzie to wszystko się zaczęło. To tutaj pierwszy raz spotkał się z aż tak czarną magią. To tutaj pierwszy raz martwił się o Ginny. Co prawda jeszcze jako o siostrę najlepszego przyjaciela, ale jednak się martwił.
I co teraz? - pomyślał Potter, gdy stał obok ciała, a raczej resztek bazyliszka. Rozglądał się po wielkiej sali za czymś, co przykuje jego uwagę. Wreszcie zobaczył wielki znak "S", taki sam, jak za chatką Hagrida i w sypialni na szkoleniu. Nie zastanawiając się podszedł to znaku i wysyczał.
- Jestem tym, który pokonał dziedzica. Wróciłem tu, by poszukać rzeczy o Salazarze.
Nagle nie wiadomo skąd w jego stronę wyleciał wielki wąż, który po prostu wciągnął go do środka.
- O kuźwa, mój łeb, gdzie ja jestem? - dziwił się Potter, rozglądając się po wielkiej marmurowej, komnacie. - O cholera co to za biblioteka?
Potter powoli przechodził wzdłuż półek, na których były rożne księgi. Zaintrygowała go szczególnie jedna pojedyncza szafka, która jako jedyna była zamknięta.
- Co to jest?! - dziwił się Harry.
Szafka stała jak zaklęta, nie reagowała na zaklęcia, mowę węży. Po prostu stała, a w niej był jeden mały notatnik, który, jak zdawało się Potterowi, był ważny. Po prostu to czuł.
- Nosz cholera jasna, otwieraj się ty stara szafo – Młody mężczyzna mocnym kopniakiem potraktował drzwi szafki z których o dziwo... wyleciała szyba. - No to trzeba było tak od razu! - Potter wpatrywał się w szafkę z głupią miną.
Niczego się nie spodziewając, otworzył pamiętnik, który po prostu go wciągnął...
Został przeniesiony do jakiegoś lasu, gdy nagle dobiegł go krzyk.
-Haarryyy! - Do drzewa przywiązana była Hermiona.
- Hermiona - wykrzyczał Potter i podbiegł do niej ze zgrozą stwierdzając, że nie ma różdżki. Na szczęście umiał on magię bezróżdżkową. - Reducto – pomyślał, lecz nie podziałało, jeszcze raz i jeszcze raz, nie działa...
- Potter! - Dobiegł go głos za plecami, o dziwo nie był to Salazara... a Godryka Gryfindora.
- Co tu się do cholery dzieje! - wysapał Harry.
- Jesteś gotów oddać życie za tą szlamę? - zapytał Godryk, przybliżając się do nich.
- Nie mów tak o niej! – wrzasnął nieźle wkurzony chłopak.
- Ponawiam pytanie, jesteś gotowy oddać za nią życie?
- Tak - odpowiedział pewnie Potter.
- No więc stawaj, wyprostuj się, przyjmij godnie śmierć - powiedział Godryk, podnosząc różdżkę
- Harry, nieee! - prosiła Hermiona ze łzami w oczach.
- No już, Godryk, pokaż co potrafisz - odpowiedział Potter, nagle w jego ręku pojawiła się różdżka. Wybraniec od razu przeszedł do ofensywy.
- Inmulicorpis! Sinnotecto! - wykrzykiwał Potter.
- Pilaignis! - Wielka kula poleciała w stronę wiecznie rozczochranego bruneta.
- Aquascutus! - Harry wyczarował wodną tarczę.
- DOŚĆ - wrzasnął Godryk i machnięciem ręki przeniósł ich do komnaty, w której Harry ponownie nie miał różdżki.
- Co tu się do cholery dzieje i gdzie jest Hermiona?! - wykrzyczał Potter.
- Spokojnie, to była tylko iluzja, był to test, który miał na celu sprawdzenie twojej osoby, czy jesteś gotowy oddać ponownie życie za drugą osobę.
- Tak, i co?! Przeszedłem test?! Jesteś wreszcie z siebie zadowolony?! Chciałem dowiedzieć się coś o Salazarze i co?! Gówno wiem! - wykrzykiwał zdenerwowany Potter.
- Właśnie chciałem ci coś przedstawić – rzekł starszy mag. - Oto księga starożytności, masz w niej zapisane ważne informacje dotyczące Salazara i ciebie. Tak, ciebie - powtórzył Godryk, gdy Potter zrobił wielkie oczy.
Harry wziął do ręki księgę i zaczął czytać, aż w pewnym momencie popatrzył na Gryfindora z niedowierzaniem w oczach.
- Nie... to niemożliwe... – wyszeptał, gwałtownie blednąc.

Mike

5 komentarzy:

  1. Kur*a! Że niby co niemożliwe!?
    Jak można kończyć w takim momencie!?
    A tak po za moją wściekłością to bosko.
    No ale jak w takim momencie się pytam!?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zupelnosci sie z toba zgadzam !!!
      Nie mozna konczyc w takim momencie!!Ludzie, ktorzy to czytaja, czekaja z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial !!
      A tak poza tym to super itp. i itd.
      Nie bede zanudzac ;)

      Usuń
  2. macie blond
    Po wygramoleniu się z domu, udali się
    do Doliny Godryka ... a potem
    Brunet wstał i
    popędził w stronę Nory, a za nim ruszyła
    dwójka przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuźwa co jest niemożliwe co?
    No spowiadać mi się tu xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, Ginny rozczulona widokiem Harrego z dziećmi, co niemożliwe? czyżby byl też potomkiem Slytherina...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń