poniedziałek, 3 grudnia 2012

Rozdział 17 – Potterki


- Co z nim?! – wrzasnął starszy Potter, wbiegając do salonu w Dolinie Godryka. Nie miał zielonego pojęcia dlaczego Harry jest tam, a nie w szpitalu. Przecież sam widział w jakim był stanie... Na samo wspomnienie wzdrygnął się.
            Nagle cały jego widok zasłoniły rude włosy.
- James, jak się bałam... – usłyszał głos swojej żony i pogładził ją po plecach. – Harry żyje i jest dobrze – powiedziała, wpatrując się w jego oczy, a Rogacz westchnął. Jego blada twarz powoli zmieniała się na zdrowszy odcień.
- Ale przecież... tyle krwi...
- Co prawda dostał zaklęciem noży, ale na szczęście nie najgorszym. W klątwie była słaba trucizna, która pozbawia przytomności, jednak ten, który rzucił ją na Harry’ego nie był chyba w tym doświadczony – powiedział Syriusz.
            James westchnął i opadł na fotel.
- A co z Ginny? Już po wszystkim?
- Tak – uśmiechnęła Lily, siadając obok niego. – Trójka małych Potterków, normalnie podobni do ciebie! – zaśmiała się, przez co Remus, wraz z Syriuszem wybuchli śmiechem.
- Na pewno – przytaknął Łapa. – Czerwoni, mało włosów na głowie i wrzeszczą jak...
- Bardzo śmieszne – warknął, przerywając przyjacielowi, jednak nie zdołał ukryć wesołych iskierek w oczach. – Jestem dziadkiem...
- To chodźmy do Harry’ego, co? – zapytał po chwili okularnik.
- Lepiej wpierw do Ginny, bo nasz syn już się nie długo obudzi – powiedziała Lily wstając. – A ty, Syriuszu, zostań przy Harrym, a gdy się przebudzi, daj mu eliksiry, które są obok jego łóżka na szafce, a potem przeprowadź go do szpitala – nakazała animagowi.
- Ale ja też chcę zobaczyć tych brzdąców – jęknął zdegustowany.
- Zobaczysz ich – zaśmiał się Remus i po chwili trójka deportowała się do szpitala.
- Dlaczego ja? – westchnął Syriusz i skierował się w stronę schodów.

- Boże... ale oni są słodcy – Lily od piętnastu minut rozczulała się nad łóżeczkiem chłopców.
- Słodcy to oni są gdy śpią – zarechotała Ginny, która leżała nadal na łóżku, a Remus się zaśmiał.
- Niech się Harry boi – powiedział. – Ja swoje wiem i mam doświadczenie.
            Po chwili dostał w łeb od swojej żony, na co całe towarzystwo skręcali się ze śmiechu, a nie mogli zachowywać się głośno, gdyż trójka małych Potterków spała w najlepsze.
- To co, Luniek? Może popracujesz nad siostrą Mike’a Jamesa Lupina, co? – zaproponował James, a wilkołak zbladł gwałtownie.
- Ja ci jakoś nie mówiłem, żeby Harry miał rodzeństwo...
- Lupin! Jeśli jeszcze raz...
            Jednak Rogacz nie dokończył, bo do sali wszedł Syriusz, wraz z nieco bladym chrześniakiem.
- Harry! – Lily rzuciła się na szyję syna. – Błagam, nie strasz mnie już w taki sposób – szepnęła mu do ucha.
- Przepraszam – westchnął Harry z uśmiechem. Podszedł do innych i przywitał się z nimi oprócz Ginny. Nadal pamiętał zdanie, które mu powiedziała... Że zabije go wcześniej niż Salazar... Wiedział doskonale, że mówiła to w przypływie złości, jednak ból w sercu pozostał. Jednak gdy zobaczył swoje dzieci... wszelkie negatywne wspomnienia uleciały z niego.
- Na gacie Merlina... – wyszeptał, a w jego oczach zebrały się łzy. – Ale to nasze, nie? Nie podmienili? – spojrzał na Ginny, a ta zaśmiała się pod nosem.
- Ja już sama nie wiem, potem odleciałam – wytłumaczyła się.
Trójka była bardzo do siebie podobna, a Harry miał nadzieję, że w przyszłości zdoła odróżnić który syn to który.
- Jak ich nazwiecie? – zapytał Ron. – Może teraz powiecie?
            Harry i Ginny specjalnie nikomu nie mówili, jak mają ich nazwać. Wymienili spojrzenia.
- Pierwszego nazwaliśmy... James Artur – powiedziała Weasley, a w oczach Rogacza zalśniły błyski szczęścia.
– Drugiego Syriusz Ronald, a trzeciego Remus Albus – dokończył Harry, a reszta zaniemówiła.
- Yyy... nie trzeba było – wykrztusił Łapa. To samo mówił Ron i James.
- Nie trzeba było? Wątpię w to – zaśmiał się cicho i spojrzał na narzeczoną. – Mogę wziąć na ręce...? – zapytał ze strachem.
- Jasne. – Pomogła mu trochę i po chwili Harry trzymał na rękach swojego syna.
- A który to? – szepnął cicho.
- To Syriusz... chyba – odpowiedziała ze śmiechem. – Musimy ich jakoś podpisać, bo zapomnimy który to który.
            Młody Potter trzymając dziecko nawet nie myślał o innych sprawach. Musiał porozmawiać z Ginny i wiedział, że ta rozmowa nie będzie miła. Jednak niech teraz o tym nie myśli. Wszyscy spojrzeli na Harry’ego z uśmiechami.
- To kim będą chrzestni? – zapytała Lily.
- Myślę, że chrzestnymi Jamesa będzie Ron i Hermiona – Ginny spojrzała na dwójkę, a oni pokiwali głowami. Już wcześniej o tym wiedzieli. – Syriusza Neville i Luna, a Remusa Bill i Fleur. Pytaliśmy już ich i się zgodzili.
- Jacy oni do mnie podobni... – westchnął Wybraniec, patrząc na śpiącego synka. – I jaki przystojny... Normalnie moja krew. – Po ostatnim stwierdzeniu malec zapłakał, a Harry jakby automatycznie zaczął go kołysać. No i zadziałało.
- Tak, twoja krew... Ty to nawet spać nie mogłeś, gdy nosiliśmy cię na rękach – stwierdził James, jednak Harry go nie słuchał. Nigdy wcześniej nie myślał, że bycie ojcem może być takie... cudowne. Nawet nie zorientował się, że wszyscy oprócz Ginny wyszli, by nie przeszkadzać nowym rodzicom.
- Harry... Coś się stało? – zapytała Weasley, a Potter zmarszczył brwi. Położył syna do łóżeczka i spojrzał na dziewczynę.
- Co się stało? Może mi jeszcze powiesz że nie pamiętasz? – zapytał, starając się być jak najciszej.
- Co?
- Nie pamiętasz jak mi powiedziałaś, że zabijesz mnie prędzej niż Salazar? – powiedział, a Ginny zbladła.
- Co... jak? – zaczęła się jąkać. – Harry... ja niczego takiego nie mówiłam...
- Wiesz co? Nie chce się kłócić przy dzieciach – powiedział Harry i wstał. Pożegnał się z dziećmi i wyszedł. Chciał być przy nich, cieszyć się, ale nie mógł. Wiedział, że Ginny powiedziała te zdania w przypływie emocji, jednak coś w środku nie dawało mu spokoju...
            Nawet nie wiedział, jak Ginny zaczęła kląć w głowie za swoją głupotę...

Następnego dnia...

- Harry, weź te śpioszki – powiedziała Weasley, a chłopak westchnął.
- Mam już wszystko, czego się czepiasz? – zapytał z dąsami.
            Ginny trzymała w rękach śpiącego Syri’ego. Harry musiał na niego mówić ze zdrobnieniem, bo nie mógł sobie wyobrazić, jak mówi do rudowłosej „przewiń Syriusza”. Na samo to wspomnienie parsknął śmiechem. Gdy powiedział o tym reszcie, zareagowali jak on. Oczywiście starszy Syriusz zrobił focha, jednak i on był rozbawiony. Tak więc Jamesa Juniora nazywali Jimem, a Remusa Remim. Nie było innego wyjścia, by nie mylić dzieci z dorosłymi.
            Ginny i Harry pogodzili się. Wyjaśnili sobie wszystko i w końcu młody Potter mógł normalnie się cieszyć. Właśnie szykowali się na wyjście ze szpitala.
- Dajcie mi tego brzdąca – powiedział Ron, wyciągając ręce w stronę Jima, który wybuchnął płaczem.
- Widzisz? Od razu wie że jesteś jego chrzestnym – powiedział Harry, wręczając mu torby i sam wziął na ręce syna. – Ja mam już wprawę. Ty tez powinieneś ją nabyć.
- Taa... – mruknął rudzielec.
- Idziemy czy nie? – zniecierpliwiła się Hermiona, trzymając Syriego.
            W końcu wyszli ze szpitala i wsiedli do magicznego samochodu. Nie mogli się teleportować z dziećmi, bo były o wiele za młode i mogłoby się to skończyć tragicznie. Jechali do Doliny Godryka ponad dwie godziny, na szczęście dzieci zbytnio nie „umilały” podróży.
- Mam nadzieję, że będą mieli po tobie oczy – powiedziała Ginny do Harry’ego, patrząc na dzieci. Aktualnie kolor tęczówek noworodków był niebieski, ale po narodzinach było to normalne. Oczywiście ich włosy były strasznie podobne do tatusia, w tym nie było wątpliwości.
- W następnym rozdaniu będą – zaśmiał się Ron, a Hermiona spojrzała na niego dziwnym spojrzeniem. – No co?
- Nic, Ron, ale nadal nie masz czasem taktu.
            Rudzielec nic nie odpowiedział.
            Po chwili dotarli na miejsce, a Weasley zaparkował obok domu w Dolinie.
- Jeszcze raz dzięki, stary – podziękował mu po raz setny Harry. – Jak dobrze że masz prawko.
- Nie chciałem tego dziadostwa robić, ale Hermiona się uparła – szepnął niebieskooki, biorąc wszystkie bagaże. Reszta wzięła dzieci. Weszli do domu, a Hermiona wysłała swojemu mężowi znaczące spojrzenie.
- Ron, a nie przypadkiem McGinnoff prosił cię, żebyś do niego zajrzał?
- Yyy... co? – zapytał zmieszany, jednak po chwili zrozumiał sugestię. – Cholera, kompletnie zapomniałem! – Walnął się w czoło. – To my spadamy. Do jutra!
            Pożegnali się i wyszli.
- Znowu coś ściemniają – Potter podrapał się po głowie.
- Z pewnością, Harry. No to dzieciaki, witamy w domciu – zaszczebiotała do noworodków.
- Chodźmy na górę, co? Padnięty jestem... – mruknął i wziął Remusa i Jamesa na górę, zaś Ginny zajęła się Syriuszem.
- Ciężkie będziemy mieli życie – westchnęła Weasley, zamykając drzwi od pokoi dzieci.
- Taa... Trójka Potterów... koszmar.
- Mam nadzieję, że charaktery będą mieli po mnie – Ginny spojrzała na narzeczonego z psotnym uśmieszkiem.
- Hogwart tego by nie wytrzymał.
- Foch – odrzekła Ginny, a Harry podniósł brew.
- Foch, powiadasz?
- No ba... Ale możesz próbować jakoś mnie udobruchać i nie będę się obrażać.
            Harry westchnął.
- No to śpię na kanapie.
- Pieprzysz głupoty. – I rzuciła mu się na szyję. – Sorry jeszcze raz za tego Slytherina.
- Nie przejmuj się – zaśmiał się Potter. – Czasem jesteś groźniejsza od niego.

Niezrównoważona

6 komentarzy:

  1. nie mogli dojechac w dwie godziny szpital czarodzieji jest w londynie -
    Dolina Godryka – miejscowość w West
    Country w Wielkiej Brytanii, która
    jest bardzo starą czarodziejska
    osadą, jej wiek sięga tysiąca lat,
    ponieważ wioska została założona
    przez Godryka Gryffindora

    West Country (z ang. "zachodni
    kraj") – kraina geograficzno-
    historyczna w południowo-
    zachodniej Anglii. Według
    najwęższej definicji obejmuje
    Kornwalię oraz hrabstwo Devon,
    choć zwykle zalicza się do niej
    także Somerset, Bristol i Dorset.
    Rzadziej przyjmuje się, że do
    krainy należą również hrabstwa
    Wiltshire oraz Gloucestershire, a
    jej granice są tożsame z
    granicami regionu
    administracyjnego South West
    England[1][2].
    Na północy West Country
    położone jest nad Kanałem
    Bristolskim, oddzielającym krainę
    od Walii, a na południu nad
    Kanałem La Manche. Za
    wschodnią granicę często
    przyjmowana jest linia pomiędzy
    zachodnim krańcem wyspy Wight a
    ujściem rzeki Severn.
    West Country ma w znacznej
    części charakter wiejski, a istotną
    rolę w gospodarce stanowi
    rolnictwo i turystyka. Głównymi
    miastami na terenie West
    Country, przyjmując najszerszą
    definicję krainy, są Bath,
    Bournemouth, Bristol,
    Cheltenham, Exeter, Gloucester,
    Plymouth, Poole oraz Swindon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry bardzo, ale w zakładce "Blog" podkreśliliśmy, że mogą wystąpić spore niezgodności z książką :)

      Usuń
  2. UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!!!!!!!!!!!!!
    KOCHAM, CAŁUJE PO STOPACH, KOCHAM!
    XD xD xD !!!!!!!!!!!!!!!!
    UWIELBIAM TO!

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoko :)
    Najlepszy tekst (wg mnie) : "Czasem jesteś groźniejsza od niego." xDD
    Zycze weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    fantastycznie, super trzy małe Potterki do dadzą im popalić... :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń