poniedziałek, 19 listopada 2012

Rozdział 15 - Nowe stanowisko


- Ginny, ale czy to naprawdę jest aż tak istotne? Przecież mam błyskawice... - Potter od godziny chodził z ukochaną po sklepie z miotłami, gdyż ta się uparła, by kupić mu nową miotłę skoro ma grać zawodowo.
- Tak, Harry, i proszę się ze mną nie kłócić, gdyż nas jest dwóch, a ty jeden. Nasza córka też by chciała, żebyś nie latał na byle czym. - Ginny wystawiła język w stronę Harry’ego.
- Po pierwsze to nasz syn , po drugie błyskawica jest dobra i nie jest to byle co.
- Tsaaa, szczególnie że rozwala się już dawno. - Ginny nie dawała za wygraną. – Harry, czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - Weasley zdenerwowała się na chłopaka, jednak gdy zobaczyła dlaczego jej nie słucha, rozpromieniła się. Otóż Potter patrzył właśnie na nowy model Błyskawicy. – Haa... I tu cię mam! - wykrzyczała mu do ucha.
- Matko jedyna, nie strasz mnie - Potter aż podskoczył.
- W czymś państwu pomóc? - ekspedientka podeszła do nich.
- Tak, chciałbym wiedzieć ile kosztuje ta miotła.
- Jak dla pana, to dwa i pół tysiąca galeonów - wysłała mu promienny uśmiech.
- Bierzemy i wychodzimy - Ginny zdenerwowała się na zaloty ekspedientki.
Wyszli ze sklepu z pakunkami. Weasley całą drogę nie odzywała się do niego, a potem zajęła się swoimi lodami. Cały czas bacznie obserwowana przez Pottera.
- Ginny... czy coś się stało? – Harry zaczął troszkę niepewnie.
- Nie – odburknęła.
- No przecież widzę, że coś cię gryzie. - Chłopak naciskał.
- No bo popatrz, możesz mieć każdą, jesteś przystojny, wysportowany, wielki mag... itepe, itede, a ty akurat wybrałeś mnie. - Ginny mówiąc to patrzyła w swoje kolana.
- Uhum... to takie buty. - Rudowłosa spojrzała na niego niepewnie, gdy się do niej przysiadł. - To ja ci teraz coś powiem. Możesz mieć każdego, jesteś piękna, mądra, kochana, a wybrałaś kogoś takiego jak mnie, człowieka, który ma wiecznie problemy i ktoś na niego poluje. Dlaczego?
- No bo cię kocham - powiedziała niepewnie.
- No właśnie, to masz odpowiedź na swoje pytanie. Też cię kocham, Ginny, i nie liczą się żadne inne. - Potter pocałował ją w czoło. - A teraz chodźmy, muszę powiedzieć Łapie, że jest nauczycielem.
- Ciężko to przyjmie - Ginny zachichotała.
- Ale mam nadzieje, że się zgodzi, inaczej Minevra mnie zabije. - Brunet udał, że się boi.
Deportowali się pod dom Syriusza. Ginny od razu została porwana na plotki przez Lily, a Harry rozsiadł się wygodnie obok Syriusza i Jamesa.
- No więc... chciałem wam coś powiedzieć i ogłosić - Potter popatrzył się to na Łapę, to na Rrogacza. - Otóż zostałem zawodowym szukającym w drużynie Quidditch'a.
Cisza.
- Haa, wiedziałem że pójdziesz w ślady tatusia - James wyszczerzył się w stronę syna.
- No dobra, dobra , Harry, gratulacje wielkie, ale powiedz mi teraz jedno... – zastanowił się Syriusz. - Kto będzie uczył obrony w szkole? - Łapa podejrzanie popatrzył na chrześniaka.
- No więc jest taka sprawa. - Tu popatrzył znacząco na Blacka.
- COOOOOO?! Nie zgadzam się, nie, nie, nie! - Szarooki wyglądał jakby oszalał. - Nie ma mowy, Harry, nie zgadzam się!
- Za późno, powiedziałem już Minervie, że się zgadzasz.
- No dobra, zgodzę się pod dwoma warunkami.
- Jakimi? - Potter aż podskoczył ze szczęścia na fotelu.
- Po pierwsze, ty zrobisz światową karierę.
- To ci mogę zapewnić - wtrącił brunet ze śmiechem.
- Po drugie, ten gość obok mnie ma ze mną uczyć.
- Że coo?! - Rogacz spadł z fotela. - Ja nauczycielem?! Splamię honor huncwota!
- A ja to niby nie?! Chcesz pomóc synowi w karierze czy nie?! - Łapa oburzony patrzył to na Jamesa, to na Harry’ego.
- No dobra... - James zgodził się z miną cierpiętnika.
- To super, cieszę się. Teraz idę po Ginny, bo mamy skoczyć do lekarza jeszcze. To na razie - Wybraniec wstał i wyszedł.
- Mój syn graczem, normalnie jaja - stwierdził jeszcze James, gdy Harry wyszedł.
Deportowali się pod szpitala, do którego weszli trzymając się za rękę.
- Ginevra Weasley. - Tubalny głos lekarza rozniósł się po korytarzu.
- Chodź ze mną, Harry - poprosiła Ginny, ciągnąc go za rękę.
Badanie przebiegała w miłej atmosferze, a co ważne szybko, na samym końcu lekarz jednak zaskoczył ich strasznie.
- No to gratuluje, to będą trojaczki.
- Co to będzie?! - Potter wystrzelił gały w lekarza.
- Trojaczki - powiedział ponownie – gratuluje.
Wyszli z gabinetu i deportowali się do Doliny Godryka. Siedzieli w ciszy na kanapie, patrząc się jedno na drugie.
- No to się, Potter, postarałeś - Ginny pierwsza przerwała milczenie.
- Cholera no, będę musiał jeszcze dwa łóżeczka złożyć, ale cieszę się jak cholera. Trójka Potterków. - Harry prawie piał z radości. - A ty się nie cieszysz? – zapytał, gdy zobaczył minę Ginny.
- Jasne, że się cieszę, tylko myślałam że ty się zdenerwujesz.
- Ja?! Nigdy, chodź tu do mnie, moja ciężarówko - stwierdził Potter i posadził sobie Ginny na kolanach.
- Ja ci dam ciężarówkę!
- Dobra, dobra, żartowałem - stęknął brunet, gdy dostał po głowie - Jeszcze jedno takie rozdanie i będę mógł założyć drużynę Quidditch'a – zaśmiał się Potter, na co Weasley wybuchła śmiechem.
- Na razie koniec z rozdaniami - powiedziała przez śmiech
- Na razie? - zapytał chytrze Potter, po czym pocałował ją mocno.
Ginny czuła się w ramionach zielonookiego cudnie. Czuła miłość, bezpieczeństwo i radość.
Nastała niedziela, a co za tym idzie „Obiadek u Molly”.
- Harry, wstawaj wreszcie - Ginny wychodziła z siebie – Wiedziałem, że jak pójdziecie opijać kontrakt do klubu to tak się to skończy.
- Skarbie już, już - wyszeptał Potter. - Nie krzycz tak, bo mi łeb pęknie.
- Będę krzyczeć, już cię więcej na imprezę nie puszcze – stwierdziła, gdy wchodził do łazienki.
- Dobre sobie, Harry’ego Pottera nic nie zatrzyma - zaśmiał się Harry.
- Oj zatrzyma, ta trójka co na razie wszędzie z mamusią chodzi. - Ginny od rana tryskała jakimś dobrym humorem.
Wreszcie po godzinie ględzenia Ginny, bolącym łbie i szybkim prysznicu, dotarli do Nory.
- Witajcie kochani, tylko na was czekaliśmy. - Molly przytuliła dwójkę do siebie.
- Ciekawe przez kogo - syknęła Ginny z jadowitym uśmieszkiem tak, by tylko Harry ją usłyszał, na co ten wystawił jej język.
- Chodźcie, chodźcie, wszyscy już są, nawet Syriusz z jakąś dziewczyną. - Molly popędzała parę.
- Z kim jest Syriusz?! - wykrzyczał Potter i z prędkością światła wbiegł do jadalni. - Witam wszystkich. - Harry uśmiechnął się perfidnie do Syriusza, z czego można było odczytać "a nie mówiłem?".
- No, Emily, to właśnie mój chrześniak, Harry - Black uśmiechnął się do niego.
- Haaa... wiedziałem - wystrzelił Wybraniec. - A tak w ogóle to miło mi i już życzę ci wytrwałości z tym nicponiem.
- Potter... - wysyczał Syriusz.
- No co, tak tylko mówię - zaśmiał się Harry. gdy siadał do stołu razem z Ginny.
Obiad przebiegł w bardzo miłej atmosferze. Mały Mike wędrował z kolan do kolan. O dziwo najgrzeczniej zachowywał się u chrzestnego.
- No, no... Pasuje ci - zaśmiała się Lily, gdy mały obślinił jej syna.
- Noo... i niedługo sam będziesz tak ze swoim ganiał - dodał James.
- E tam, podrzucę dziadkowi chrzestnemu, niech się wprawia - Harry nie mógł przestać docinać Syriuszowi, na co wszyscy zaśmiali się.
- A właśnie, chcieliśmy wam coś powiedzieć. - Ginny nagle spoważniała. - To nie będzie jeden Potterek.
- No właśnie, a trzy - zakończył Potter z uśmiechem od ucha do ucha.
- Że co? - Ron troszkę zgłupiał.
- Trojaczki baranie - zaśmiał się Fred.
- No to się Potter postarałeś - zaśmiał się Syriusz, gratulując rodzicom.
- Powiedziałam mu to samo - stwierdziła Ginny z uśmiechem.
Nagle zrobiło się ciemno, słychać było tylko trzaski i wybuchy.
- Ginny, bierzcie wszystkie kobiety i do Doliny. Już! - wykrzyczał Potter, zrywając się do pionu. – Mężczyźni, którzy chcą pomóc, zostają.
Nagle słychać głos. Znikąd zabrzmiał.
- Avada Kedavra - zielony promień lecący w ...

Mike

3 komentarze:

  1. super pierwszy
    bardzo ciekawy rozdzial zauwarzylem jeden blod czarodzieje majom uzdrowiceli a nie leakzy . zabije za zakonczenie . weny zycze

    OdpowiedzUsuń
  2. W kogo celowal ?! Do jasnej cholery nie wiem ! I strasznie sie ciesze z trojaczkow :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniale, no no cudownie Potter to się postarałeś, a reakcja Syriusza na nowiny, że to on ma nauczać cudowna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń