- Jak to zniknął?! – wrzasnął James, natychmiast budząc się
w pełni.
- No wstałam, a tu jego nie ma. Nie zostawił żadnej kartki,
nawet w szafach nie ma jego ubrań... – Ginny była totalnie załamana. Cała się
trzęsła, a jej przyszły teść podszedł do niej i ją przytulił.
Do salonu
weszła Lily.
- No wiesz co, James? Przecież Ginny już jest zajęta, tak
samo jak ty – zażartowała, ale gdy zauważyła, że dziewczyna płacze, natychmiast
żartobliwy uśmiech zniknął z jej twarzy. – Co się stało? – zapytała, podchodząc
do dwójki.
Potter
wytłumaczył jej co się stało, a w tym czasie Ginny usiadła na sofie i głęboko
oddychała.
- Ale jak to nic nie zostawił? – Lily nie mogła w to
uwierzyć. Usiadła obok dziewczyny i przytuliła ją. – Wszystko będzie dobrze,
Gin – uspokajała ją. – Pewnie Harry miał jakąś bardzo ważną sprawę – mówiła,
chociaż sama w to nie wierzyła. – I nie martw się, bo może to zaszkodzić
dziecku – stwierdziła, a dziewczyna na te słowa jeszcze bardziej wybuchła
płaczem.
Lily wzrokiem
porozumiała się ze swym mężem, że ten ma iść do Remusa i Syriusza. Może oni coś
wiedzieli... musieli.
Ginny z
pewnością będzie wściekła, jak reszta. Najwyżej go ukatrupią, ale co z tym.
Sprawa zabicia Salazara była ważna, ale ważniejsza była jego rodzina. I właśnie
dlatego postanowił udać się na tą „wycieczkę”.
Nie
wiedział gdzie dokładnie był. Z samego rana wyszedł z domu, biorąc ze sobą
ubrania, trochę jedzenia i pakując je do plecaka bez dna. Nie miał pojęcia
gdzie iść, jedynym jego pomysłem był Departament Tajemnic, w którym znajdowała
się zasłona. Jednak wiedział, że nie mógł tam się deportować, bo wpierw miał
zamiar znaleźć pewną księgę, w której były informacje, która pomoże w dotarciu
do Salazara.
Otulił się
ciepłym płaszczem, gdy zimny wiatr zaczął szaleć. Powoli domyślał się, że jest
gdzieś w północnej Rosji, choć nie miał co do tego pewności.
- Kurde... iść na północ... Przecież idę, a jest coraz
bardziej zimniej – mruczał pod nosem Harry i wyjął z plecaka gruby płaszcz,
czapkę od pani Weasley, szalik i rękawiczki. Założył je i dalej wędrował. Nie
mógł się teleportować, ponieważ coraz bardziej zbliżał się do biegunu
północnego. A mimo to, że był spory kawałek od niego, to teraz jego
teleportacja mogła być bardzo groźna dla niego, a on sam nie chciał ryzykować.
Mógł też polecieć na miotle, ale wiatr coraz bardziej zmagał się na sile, a
jego stara Błyskawica, którą Ron mu ją oddał, nie była w stanie stawiać oporu
żywiołu. Z resztą przy takim wietrze żadna miotła nie umiałaby w miarę prosto
łatać.
Nie
wiedział ile czasu minęło kiedy zaczął iść. Gdy robiło mu się zimno, wyjął
różdżkę i rzucił na siebie zaklęcie rozgrzewające, lecz... nie zadziałało.
- Co do cholery jest?! – warknął i spróbował ponownie.
Skutek był taki sam. – No nie... zabiję tego cholernego Gryfona! Gryffindore...
Zabiję i włożę jego zwłoki do słoików, żeby mieć na zimę przetwory domowe babci
Weasley!
Na domiar
złego zaczęła się śnieżyca. Ponownie zajrzał do plecaka i wyjął sweter i
kurtkę. Zajęło mu to więcej czasu, gdyż nie mógł przywołać odzieży i sam musiał
szukać w wielkim plecaku, w którym było mnóstwo rzeczy.
Cały drżał,
gdy zauważył na horyzoncie małą chatkę. Nie czuł już rąk ani palców od nóg. I
nosa. Wiedział, że mu odmarzły i musiał znaleźć jakieś schronienie i ciepło.
Przede wszystkim to drugie. Zaczął iść szybciej. Śnieg zasłaniał mu widok, więc
szedł prawie na oślep. Zakręciło mu się w głowie, jednak szedł dalej. Sam nie
wiedział, kiedy stracił przytomność i upadł na śnieg.
- Nasza śpiąca królewna się budzi – usłyszał jakby z oddali
ironiczny głos. Nadal nie wiedział gdzie był i co mu jest, ale czuł ciepło.
Zwłaszcza w rękach i nogach. A czuł się fatalnie.
- Potter, no raz dwa. Nie mam zamiaru użalać się nad tobą. –
Powoli do jego świadomości docierał fakt, że znał ten głos. O nie... ale
dlaczego on?!
Z trudem otworzył oczy i zobaczył
naprzeciwko starca. Miał krótkie, siwe włosy i długą brodę, tego samego koloru.
- No w końcu. Już myślałem, że kopniesz w kalendarz i nikt
nie będzie mógł pokonać Sala... Chociaż ja mógłbym, ale nie będę maczać w tym
palce – powiedział starzec, a Harry przetarł oczy, jakby nie wierzył kogo
widzi.
- Przecież ty... byłeś w zamku! Po jaką cholerę żeś tu
przylazł? – warknął niemiło do starszego.
Ten jednak
nie zraził się głosem chłopaka.
- Myślisz że chciałem? Że... jak ty to powiedziałeś...
przylazłem tu, ot tak, dla rozrywki? Nie dość że zimno jak w psiarni, nie można
używać magii, to jeszcze jedzenie koszmarne. Nie przepadam za Rosją...
Przybyłem tu tylko dlatego, że Godryk mi kazał. – Podszedł do kominka i
wystawił ręce, by się ogrzać. – Nigdy go nie lubiłem... Zawsze taki odważny.
Nie dziw, że Salazar się zbuntował – mruknął cicho pod nosem, ale Harry to
usłyszał.
- A może ty również jesteś po jego stronie? Przecież
kochałeś czarną magię, więc...
- Zamilcz! – przerwał mu, odwracając się w jego stronę. –
Czarna magia nie jest zła! Jest taka sama jak biała, tyle że ludzie rozdzielili
magię na dwie części! To czarodzieje ją rozdzielili i nadali im nazwy... Czarna
i biała magia... – warczał pod nosem i usiadł na fotelu. – Człowiek używa
jednej i tej samej magii, tyle że może być w złym lub dobrym celu. Potter –
spojrzał na chłopaka spod przymrużonych powiek. – Sam wiesz o co chodzi. W
końcu jesteś mistrzem w tej dziedzinie. Przecież wiesz, że zaklęcie Crucio
niegdyś było wykorzystywane w celach rzemieślniczych...
- Wiem, wiem – burknął Harry i usiadł na łóżku. Było mu
nadal zimno, więc bardziej opatulił się bardzo grubą kołdrą. – Gdzie mnie
znalazłeś?
- Niedaleko padłeś – odpowiedział i dodał drewna do kominka.
– Naprawdę nie wiem, dlaczego Godryk nie poinformował cię, żebyś rzucił na
siebie czar rozgrzewający...
- Przecież rzucałem ale nic nie wychodziło! – oburzył się
chłopak. Nienawidził, gdy Grinderwald sugerował, że jest głupi.
- Ale przed podróżą – wyjaśnił niemiłym tonem. – I dlaczego
dał ci takie trudne zadanie... Ten mężczyzna nigdy nie grzeszył mądrością...
- Nie obrażaj Gryffindora! – warknął Harry. – Gdyby nie on,
to mnie by nie było i ciebie.
- Wiem – przerwał. – Ale i przez niego ja tu trafiłem i ty
również. Zapewne ci nie powiedział, że to jest twoja próba? Że mógłbyś zdobyć
tą księgę tak normalnie? Bez żadnych wypraw czy coś podobnego? On po prostu
chce zobaczyć, jak radzisz sobie w ciężkich sytuacjach.
Pottera
zamurowało. Przecież Godryk mówił co innego... A może to Grinderwald kłamie? A
ile to razy było...
- Znowu mnie robisz w bambuko – burknął Harry. – Nie dość,
że Slytherin, to jeszcze i ty.
Starzec
spojrzał na niego.
- Ostrzegałem cię, żebyś mu nie ufał. Ale ty ciągle mówiłeś
o nim, że jest najlepszym magiem, że świetnie uczy i dzięki niemu możesz zabić
Voldemorta. Ale nie... Nie widzisz, że trenował cię czarnej magii po to, byś
pokonał Riddle’a, a on mógł zając jego miejsce? I przy okazji wziąć do siebie
najlepszego żyjącego czarodzieja na świecie? Oczywiście nie chodzi tu o
Dumbledore’a, ale o ciebie. – Gdy wymówił nazwisko zmarłego dyrektora, na jego
twarzy pojawił się grymas. – Więc zrozum, że Salazar nigdy nie był i nie będzie
dobry.
Potter
westchnął i spojrzał na okno, za którym śnieg padał i wydawało się, że nigdy
nie przestanie. Miał mętlik w głowie. Czuł się zupełnie tak samo, gdy trafił do
innego świata za zasłoną i nie znał ludzi, którzy tam żyli.
- Idź spać, Potter – powiedział starzec. – Jeszcze się dziś
przemęczysz – dodał, a Harry westchnął. Był strasznie wyczerpany, chociaż nie
wiedział czym. Ułożył głowę na poduszkę, przykrył się dokładniej kołdrą i
zamknął oczy. Nie minęła minuta a już spał.
Rozłożył
mapę. Była bardzo stara, miała około dwieście lat. Widniało na niej wiele
drużek, przy których napisane były bardzo dziwne szlaczki w nieznanym języku.
- Po jakiemu to? – zapytał Harry Grindervalda, a ten
podszedł do niego i przyjrzał się mapie.
- Nie wiem – mruknął i spojrzał na nią oceniającym wzrokiem.
– To chyba... jedynie Voldemort, Salazar i ty mogą je odczytać. Chyba to język
węży.
Harry
wybałuszył oczy.
- To... eee... syki można zapisać? – zdziwił się, a starzec
spojrzał na niego jak na głupka.
- Tak, Potter. Nie wiedziałeś o tym? – zadrwił, a Harry
podejrzewał, że Snape musi być rodziną tego starego faceta.
- Nie, bo Slytherin nic o tym nie wspominał – syknął i
zwinął mapę w rulon. – Idę – powiedział i ruszył w stronę drzwi.
- Potter! – zawołał za nim, a ten odwrócił tylko głowę. –
Uważaj na siebie – powiedział starzec, widać było, że mówienie o tych rzeczach
przychodziło mu z trudem.
- Dzięki. – Co jak co, ale Harry był bardzo zdziwiony.
- I uważaj na niebieskie robale... takie w wielkości kota.
Gryzą – ostrzegł i już na niego nie patrzył.
Harry bez
pożegnania wyszedł z chatki starego czarnomaga. Mimo że ten nie żył od
dłuższego czasu, nadal miał coś w sobie z człowieczeństwa. Potter ruszył w
stronę północy. Było coraz zimniej i nie miał zielonego pojęcia jak dotrzeć do
Jeziora Nieumarłych, gdzie spoczywała księga, która pomoże mu pokonać
Slytherina.
Przecież
jest zima, więc woda zamarzła – zauważył Harry, ale myślał o jednym – sam nie
chciał zamarznąć. Po chwili potrząsnął głową. Nie do jeziora... do drzewa,
które było obok niego! Ginny miała go zabić za ucieczkę bez żadnego
wcześniejszego powiadomienia, więc musiał wrócić do domu, prawda?
Sorry, że dopiero teraz komentuje. Rozdziały przeczytałam choć uważam, że lepiej by było je połączyć, bo są trochę krótkie :/ Nie rozumiem dlaczego nikt tego nie komentuje, naprawdę ludzie weźcie coś napiszcie! Ech... Fajnie, że Harry "zwiał" z domu i czekam z niecierpliwością na reakcje Ginny kiedy go znowu zobaczy. Chyba... Nie będzie duchem... nie? ;) Nie myśleliście, żeby robić zakładki z bohaterami?
OdpowiedzUsuńŻegnam i pozdrawiam :)
http://waiting-for-the-end-hp.blogspot.com/p/bohaterowie.html
Usuńnowy blog ponieważ wróg już skończony.Tam rozdziały już się piszą
mike
Fajnie piszesz :) Masz talent, czekam na następny ;p
OdpowiedzUsuńhttp://one-1d-magic-hogwart.blog.pl/
grinewald zyje kto jeszcze bedzie zyl moze voldemort ?
OdpowiedzUsuńhm... powiem Ci nasz opek zaczynał się w 6 klasie gdzie grin jeszcze żył , zmarł on w 7 części harrego potter'a jednak u nas potoczyło się to inaczej
UsuńMike
Super , ze Harry uciekl... Co dalej ? Jestem zniecierpliwiona ^.^
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńczyli to po prostu jest misja, zadanie, próba w odnalezieniu księgi mogącej pomóc w pozbyciu się Slytherina...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia