Złość, która wezbrała w Harrym,
była nie do opisania. Właśnie dowiedział się o śmierci McGonagall oraz
Snape’a... Zemsta, zabić jak najwięcej popleczników Salazara, tylko jedno miał
w głowie. Kto stawał na jego drodze, nie wychodził z tego żywy, złość i siła
emanowały od Pottera. Nawet jego bliscy, którzy zobaczyli go na polu walki,
bali się podchodzić w jego kierunku.
- Gdzie jesteś, parszywy tchórzu!
- wykrzyczał Potter, magicznie podnosząc swój głos.
- Harry, Harry... Jestem tutaj i bacznie
cię obserwuję. Niedługo zakończy się twój żywot, obiecuje ci to. - Odpowiedz
nadeszła szybko.
Kolejne ciała, kolejne trupy, raz
przeważała jedna strona, raz druga. Hogwart nie przypominał już tej pięknej
szkoły, bardziej przypominało to teraz stertę gruzów.
- Ginny, uważaj! - krzyknął Harry
i wyczarował przed nią tarczę, która wchłonęła promień Avady.
- Dzięki - odpowiedziała lekko
oszołomiona. - Neville nie żyje - powiedziała cicho.
- Wiem, zabił go Lucjusz, już go
nie ma - odpowiedział tylko. - Proszę cię, wróć do domu.
- Harry, zapomnij!
Nagle wszystko ustało,
poplecznicy Salazara wycofali się.
- Wszyscy do Wielkiej Sali –
wrzasnął jak najgłośniej Harry. - Wszystkie kobiety, które znają się na
uzdrowicielstwie, zostają, reszta ma iść do domu.
Harry nie spodziewał się, że aż
tak go posłuchają. Prawie wszystkie kobiety deportowały się, gdyż z bariera
antydeportacyjna po prostu pękła. Oczywiście, mógł się tego spodziewać...
Została Ginny, Lily, Hermiona i Tonks.
- Wy też! – wykrzyczał.
- Nie ma mowy, nie zostawimy was
tu - oburzyła się Lily.
- Idźcie, proszę was, musicie
odpocząć. Gdy dojdzie do ostatecznej walki, ktoś was wezwie, zobaczycie jak
niszczę tego skurwiela - odpowiedział hardo Potter.
Te ostatnie słowa bardzo ich
ucieszyły, a Harry wierzył w siebie. Może to ich przekonało? Kto wie...
Wszystkie kobiety jak jeden mąż deportowały się do Doliny Godryka.
- To już?! Co się stało? - Molly
wpadła do holu.
- Jeszcze nie, na razie
odparliśmy atak, jednak nad ranem pewnie wrócą - odpowiedziała Hermiona.
- Minerwa, Severus i Neville nie żyją
- powiedziała ponuro Lily.
- Minerwa? Neville? - Molly
zakryła usta dłonią. - To niemożliwe...
Godziny wlokły się niesamowicie, a
Potter siedział właśnie w gabinecie dyrektora, bacznie przyglądając się jednemu
portretowi.
- Harry, może wreszcie mnie o coś
zapytasz? - pierwsze pytanie padło od Dumbledore’a.
- Czy ja dam rade profesorze? Czy
ja mu podołam? To jest jakby nie patrzeć największy czarodziej świata! – Młody mężczyzna
lekko wątpił w swoje umiejętności, wiedział, że dyrektorowi może powiedzieć
wszystko.
- Harry, on był największym
czarodziejem świata, póki ty się tu nie pojawiłeś - odpowiedział łagodnie Dumbledore.
– Tak, jestem pewny, że sobie poradzisz.
Nagle z Wielkiej Sali wydobył się
wielki huk. Potter nie czekając długo, puścił się biegiem w stronę wybuchu. Tak
jak się spodziewał, na środku wielkiej sali stał on, Salazar Slytherin we
własnej osobie. Harry popatrzył krótko na Rona, który go zrozumiał i deportował
się, w końcu obiecał to bliskim.
Ron z głośnym trzaskiem
deportował się w salonie.
- Ostateczna walka, Harry i Salazar
stoją na przeciwko siebie, szybko - wysapał i ziknął, reszta nie czekając długo
również to zrobiła.
- Oj, Harry, czyli plotki o
twojej śmierci jednak były nie prawdą... - rozmowę zaczął Salazar.
- Tak, ale chodzą plotki że dziś
odejdziesz ty i to już na zawsze.
- Złego informatora masz, Potter,
to ja dziś zabije ciebie. - Salazar był już lekko zdenerwowany.
Wszyscy zebrani przysłuchiwali
się tej rozmowie ze strachem i zdziwieniem. Wyglądało to jakby przyszli sobie
na kawę a nie siebie pozabijać.
- Najpierw skończę z tobą, a
potem zabiorę się za twoją rudą dziewczynę i dzieciaczki - wysyczał Salazar w
stronę Wybrańca.
Czara goryczy została przelana,
Potter nie wytrzymał.
- Torpedo! - Wielka ognisto
torpeda poleciała w stronę Salazara.
- Ingurion! Impedia! – Ten jednak
odbił zaklęcie, po czym szybko skontrował.
- Indis! - Tarcza wytworzona
przez Pottera odbiła zaklęcie.
Harry był bardzo rozkojarzony,
nie potrafił dobrze wycelować. Jedyne co mu wychodziło, to zaklęcia tarczy. Cholera,
tarczami nie wygram. Nagle zrobiło mu się ciemno przed oczami, czuł, jak
klątwy wchodzą w niego jak w masło. Powoli docierała do niego myśl, że to
koniec. Zawiódł. Z oddali słychać było krzyki jego najbliższych... Nagle poczuł
w sobie przyjemne ciepło... Czy taki ma być mój koniec? - pomyślał. Przed
oczami ujrzał krótkie obrazy, obrazy swoich dzieci, obraz jego i Ginny,
rodziców, Rona i Hermiony, i reszty jego przyjaciół.
Masz dla kogo walczyć, Potter,
nie poddawaj się. Uleczyliśmy cię, jednak już nie damy rady więcej tego zrobić.
Walcz o dobro dla twoich dzieci i siebie, walcz o lepsze życie dla was
wszystkich, masz w sobie to coś, czym możesz go pokonać. Masz w sobie miłość,
Harry, walcz! - W głowie usłyszał Godryka.
Rany z jego ciała zabliźniły się.
Podniósł swoje zielone oczy na zdziwionego Salazara.
- Strasznie słaby jesteś, dałeś
mi się zaskoczyć już drugi raz, pora to kończyć.
Jedno zaklęcie, drugie,
trzecie... Salazar zepchnięty do defensywy, kolejny atak Pottera, Slytherin nie
wiedział już co robić. Starał się odpowiedzieć atakiem na atak, lecz nie miało
to sensu, gdyż każdą klątwę Potter po prostu zbijał.
- Glaciesspina! - Lodowe kolce
poleciały w stronę Salazara. – Pilaignis! - Kula ognia, również w stronę
Slytherina. - Aquascutus! - Kolejna klątwa.
Salazar obronił się przed
pierwszym zaklęciem, drugie trafiło go i uderzył w ścianę, trzecie
przygwoździło go do ściany.
- Jak obiecałem, kończę z tobą -
powiedział spokojnie Potter. - Avada Kedavra! - zielony promień trafi prosto w
serce Salazara.
Bezwładne ciało wroga opada pod
jego stopy.
Wybuch radości, bliscy rzucający
się na Pottera. Harry wiedział, że na lament i żałobę za bliskich przyjdzie
czas, teraz musiał się cieszyć, położył kres temu, co przeszkadzało mu w życiu.
Rzucił się na Ginny, która
wycałowało go po całej twarzy, po czym zatopili się w namiętnym pocałunku.
Ściski, podawanie ręki, każdy chciał dotknąć wybawcę, wybawcę, który ponownie
obronił świat przed złem.
Dwa lata później...
Dwa lata później...
- Czy ty, Harry Jamesie Potterze,
bierzesz tę o to Ginervę Molly Weasley za żonę? - Pastor zadał mu pytanie.
- Tak.
- Czy ty, Ginervo Molly Weasley,
bierzesz tego o to Harry’ego Jamesa Potter za męża? - pytanie padło na Ginny.
- Tak.
- Ogłaszam was mężem i żoną!
Dziewięć lat później...
Dziewięć lat później...
- James, Remus, Syriusz, idziecie
do pierwszej klasy, proszę was, nie rozwalcie tej szkoły! - Ginny po raz
kolejny prosiła synów o dobre zachowanie, a ci bez wątpienia wdali się w
dziadka.
- Tak, tak , słuchajcie matki -
odpowiedział im Potter, przytulając każdego z nich, po czym dodał ciszej: -
Zapakowałem do kufra Jamesa Mapę Hogwartu i pelerynę niewidkę. Jest tam kartka
jak i co używać. Dajcie Łapie popalić.
- Harryyyy - wykrzyczała Ginny –
słyszałam!
- Tylko żartowałem -zaśmiał się i
puścił oko w stronę synów. - Jest w kufrze Jamesa, pamiętajcie - dodał szeptem.
Jedenaście lat minęło od
ostatniej walki o byt na świecie. Wszyscy żyli teraz w spokoju i
bezpieczeństwie.
Ron został szefem Biura Aurorów.
Łapa nadal uczył obrony w Hogwarcie, Hermiona oraz Ginny były uzdrowicielkami w
św. Mungu, Lily uczyła eliksirów a James? James był trenerem drużyny
Quidditcha, w której grał Harry. Tak, zielonooki powrócił do drużyny oraz stał
się filarem reprezentacji Anglii, z którą został dwukrotnym mistrzem świata.
Życie każdego z nich toczyło się, raz mieli z górki, raz pod górkę, ale to już
całkiem inna historia.
KONIEC
Zbyt dużo do was nie pisałem prócz notek, była to rola Niezrównoważonej , chciałem wam tylko podziękować za wytrwałość, czy tego chcecie czy nie. Razem z Niezrównoważoną piszemy kolejnego bloga, w którym będziecie mogli czytać moje wypociny.
3majcie się i zapraszam na waiting-for-the-end-hp.blogspot.com
Mike
KONIEC
Zbyt dużo do was nie pisałem prócz notek, była to rola Niezrównoważonej , chciałem wam tylko podziękować za wytrwałość, czy tego chcecie czy nie. Razem z Niezrównoważoną piszemy kolejnego bloga, w którym będziecie mogli czytać moje wypociny.
3majcie się i zapraszam na waiting-for-the-end-hp.blogspot.com
Mike
Eh ... koniec. Nawet nie wiem co powiedzieć. A nie, jednak wiem. Chciałabym jak Harry mieć tyleee żyć :)
OdpowiedzUsuńRyczałam jak bubra, a Harry najlepszy. Młodzież podpuszcza! He he, Łapcio ma się czego bać!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to koniec...
Pozdrawiam, i życzę dalszej weny!
These modеrn day fitnеss devices aгe worn arounԁ the waіst, poѕitiοned сorreсt агound the abs and then usіng what is геcognized as electrоnic muѕсle stimulatiоn.
OdpowiedzUsuńHerе iѕ my site - prnewswire.com
Also see my website > the flex belt
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, dobre zakończenie i szczęśliwe, och Hogwart chyba nie przetrwa trzech Potterów naraz... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia