poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 25 - Koniec


Złość, która wezbrała w Harrym, była nie do opisania. Właśnie dowiedział się o śmierci McGonagall oraz Snape’a... Zemsta, zabić jak najwięcej popleczników Salazara, tylko jedno miał w głowie. Kto stawał na jego drodze, nie wychodził z tego żywy, złość i siła emanowały od Pottera. Nawet jego bliscy, którzy zobaczyli go na polu walki, bali się podchodzić w jego kierunku.
- Gdzie jesteś, parszywy tchórzu! - wykrzyczał Potter, magicznie podnosząc swój głos.
- Harry, Harry... Jestem tutaj i bacznie cię obserwuję. Niedługo zakończy się twój żywot, obiecuje ci to. - Odpowiedz nadeszła szybko.
Kolejne ciała, kolejne trupy, raz przeważała jedna strona, raz druga. Hogwart nie przypominał już tej pięknej szkoły, bardziej przypominało to teraz stertę gruzów.
- Ginny, uważaj! - krzyknął Harry i wyczarował przed nią tarczę, która wchłonęła promień Avady.
- Dzięki - odpowiedziała lekko oszołomiona. - Neville nie żyje - powiedziała cicho.
- Wiem, zabił go Lucjusz, już go nie ma - odpowiedział tylko. - Proszę cię, wróć do domu.
- Harry, zapomnij!
Nagle wszystko ustało, poplecznicy Salazara wycofali się.
- Wszyscy do Wielkiej Sali – wrzasnął jak najgłośniej Harry. - Wszystkie kobiety, które znają się na uzdrowicielstwie, zostają, reszta ma iść do domu.
Harry nie spodziewał się, że aż tak go posłuchają. Prawie wszystkie kobiety deportowały się, gdyż z bariera antydeportacyjna po prostu pękła. Oczywiście, mógł się tego spodziewać... Została Ginny, Lily, Hermiona i Tonks.
- Wy też! – wykrzyczał.
- Nie ma mowy, nie zostawimy was tu - oburzyła się Lily.
- Idźcie, proszę was, musicie odpocząć. Gdy dojdzie do ostatecznej walki, ktoś was wezwie, zobaczycie jak niszczę tego skurwiela - odpowiedział hardo Potter.
Te ostatnie słowa bardzo ich ucieszyły, a Harry wierzył w siebie. Może to ich przekonało? Kto wie... Wszystkie kobiety jak jeden mąż deportowały się do Doliny Godryka.
- To już?! Co się stało? - Molly wpadła do holu.
- Jeszcze nie, na razie odparliśmy atak, jednak nad ranem pewnie wrócą - odpowiedziała Hermiona.
- Minerwa, Severus i Neville nie żyją - powiedziała ponuro Lily.
- Minerwa? Neville? - Molly zakryła usta dłonią. - To niemożliwe...
Godziny wlokły się niesamowicie, a Potter siedział właśnie w gabinecie dyrektora, bacznie przyglądając się jednemu portretowi.
- Harry, może wreszcie mnie o coś zapytasz? - pierwsze pytanie padło od Dumbledore’a.
- Czy ja dam rade profesorze? Czy ja mu podołam? To jest jakby nie patrzeć największy czarodziej świata! – Młody mężczyzna lekko wątpił w swoje umiejętności, wiedział, że dyrektorowi może powiedzieć wszystko.
- Harry, on był największym czarodziejem świata, póki ty się tu nie pojawiłeś - odpowiedział łagodnie Dumbledore. – Tak, jestem pewny, że sobie poradzisz.
Nagle z Wielkiej Sali wydobył się wielki huk. Potter nie czekając długo, puścił się biegiem w stronę wybuchu. Tak jak się spodziewał, na środku wielkiej sali stał on, Salazar Slytherin we własnej osobie. Harry popatrzył krótko na Rona, który go zrozumiał i deportował się, w końcu obiecał to bliskim.
Ron z głośnym trzaskiem deportował się w salonie.
- Ostateczna walka, Harry i Salazar stoją na przeciwko siebie, szybko - wysapał i ziknął, reszta nie czekając długo również to zrobiła.
- Oj, Harry, czyli plotki o twojej śmierci jednak były nie prawdą... - rozmowę zaczął Salazar.
- Tak, ale chodzą plotki że dziś odejdziesz ty i to już na zawsze.
- Złego informatora masz, Potter, to ja dziś zabije ciebie. - Salazar był już lekko zdenerwowany.
Wszyscy zebrani przysłuchiwali się tej rozmowie ze strachem i zdziwieniem. Wyglądało to jakby przyszli sobie na kawę a nie siebie pozabijać.
- Najpierw skończę z tobą, a potem zabiorę się za twoją rudą dziewczynę i dzieciaczki - wysyczał Salazar w stronę Wybrańca.
Czara goryczy została przelana, Potter nie wytrzymał.
- Torpedo! - Wielka ognisto torpeda poleciała w stronę Salazara.
- Ingurion! Impedia! – Ten jednak odbił zaklęcie, po czym szybko skontrował.
- Indis! - Tarcza wytworzona przez Pottera odbiła zaklęcie.
Harry był bardzo rozkojarzony, nie potrafił dobrze wycelować. Jedyne co mu wychodziło, to zaklęcia tarczy. Cholera, tarczami nie wygram. Nagle zrobiło mu się ciemno przed oczami, czuł, jak klątwy wchodzą w niego jak w masło. Powoli docierała do niego myśl, że to koniec. Zawiódł. Z oddali słychać było krzyki jego najbliższych... Nagle poczuł w sobie przyjemne ciepło... Czy taki ma być mój koniec? - pomyślał. Przed oczami ujrzał krótkie obrazy, obrazy swoich dzieci, obraz jego i Ginny, rodziców, Rona i Hermiony, i reszty jego przyjaciół.
Masz dla kogo walczyć, Potter, nie poddawaj się. Uleczyliśmy cię, jednak już nie damy rady więcej tego zrobić. Walcz o dobro dla twoich dzieci i siebie, walcz o lepsze życie dla was wszystkich, masz w sobie to coś, czym możesz go pokonać. Masz w sobie miłość, Harry, walcz! - W głowie usłyszał Godryka.
Rany z jego ciała zabliźniły się. Podniósł swoje zielone oczy na zdziwionego Salazara.
- Strasznie słaby jesteś, dałeś mi się zaskoczyć już drugi raz, pora to kończyć.
Jedno zaklęcie, drugie, trzecie... Salazar zepchnięty do defensywy, kolejny atak Pottera, Slytherin nie wiedział już co robić. Starał się odpowiedzieć atakiem na atak, lecz nie miało to sensu, gdyż każdą klątwę Potter po prostu zbijał.
- Glaciesspina! - Lodowe kolce poleciały w stronę Salazara. – Pilaignis! - Kula ognia, również w stronę Slytherina. - Aquascutus! - Kolejna klątwa.
Salazar obronił się przed pierwszym zaklęciem, drugie trafiło go i uderzył w ścianę, trzecie przygwoździło go do ściany.
- Jak obiecałem, kończę z tobą - powiedział spokojnie Potter. - Avada Kedavra! - zielony promień trafi prosto w serce Salazara.
Bezwładne ciało wroga opada pod jego stopy.
Wybuch radości, bliscy rzucający się na Pottera. Harry wiedział, że na lament i żałobę za bliskich przyjdzie czas, teraz musiał się cieszyć, położył kres temu, co przeszkadzało mu w życiu.
Rzucił się na Ginny, która wycałowało go po całej twarzy, po czym zatopili się w namiętnym pocałunku. Ściski, podawanie ręki, każdy chciał dotknąć wybawcę, wybawcę, który ponownie obronił świat przed złem.

Dwa lata później...

- Czy ty, Harry Jamesie Potterze, bierzesz tę o to Ginervę Molly Weasley za żonę? - Pastor zadał mu pytanie.
- Tak.
- Czy ty, Ginervo Molly Weasley, bierzesz tego o to Harry’ego Jamesa Potter za męża? - pytanie padło na Ginny.
- Tak.
- Ogłaszam was mężem i żoną!

Dziewięć lat później...

- James, Remus, Syriusz, idziecie do pierwszej klasy, proszę was, nie rozwalcie tej szkoły! - Ginny po raz kolejny prosiła synów o dobre zachowanie, a ci bez wątpienia wdali się w dziadka.
- Tak, tak , słuchajcie matki - odpowiedział im Potter, przytulając każdego z nich, po czym dodał ciszej: - Zapakowałem do kufra Jamesa Mapę Hogwartu i pelerynę niewidkę. Jest tam kartka jak i co używać. Dajcie Łapie popalić.
- Harryyyy - wykrzyczała Ginny – słyszałam!
- Tylko żartowałem -zaśmiał się i puścił oko w stronę synów. - Jest w kufrze Jamesa, pamiętajcie - dodał szeptem.
Jedenaście lat minęło od ostatniej walki o byt na świecie. Wszyscy żyli teraz w spokoju i bezpieczeństwie.
Ron został szefem Biura Aurorów. Łapa nadal uczył obrony w Hogwarcie, Hermiona oraz Ginny były uzdrowicielkami w św. Mungu, Lily uczyła eliksirów a James? James był trenerem drużyny Quidditcha, w której grał Harry. Tak, zielonooki powrócił do drużyny oraz stał się filarem reprezentacji Anglii, z którą został dwukrotnym mistrzem świata. Życie każdego z nich toczyło się, raz mieli z górki, raz pod górkę, ale to już całkiem inna historia.

KONIEC

Zbyt dużo do was nie pisałem prócz notek, była to rola Niezrównoważonej , chciałem wam tylko podziękować za wytrwałość, czy tego chcecie czy nie. Razem z Niezrównoważoną piszemy kolejnego bloga, w którym będziecie mogli czytać moje wypociny.

3majcie się i zapraszam na waiting-for-the-end-hp.blogspot.com

Mike

4 komentarze:

  1. Eh ... koniec. Nawet nie wiem co powiedzieć. A nie, jednak wiem. Chciałabym jak Harry mieć tyleee żyć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryczałam jak bubra, a Harry najlepszy. Młodzież podpuszcza! He he, Łapcio ma się czego bać!
    Szkoda, że to koniec...
    Pozdrawiam, i życzę dalszej weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. These modеrn day fitnеss devices aгe worn arounԁ the waіst, poѕitiοned сorreсt агound the abs and then usіng what is геcognized as electrоnic muѕсle stimulatiоn.


    Herе iѕ my site - prnewswire.com
    Also see my website > the flex belt

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, dobre zakończenie i szczęśliwe, och Hogwart chyba nie przetrwa trzech Potterów naraz... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń